W dzisiejszym odcinku porozmawiamy z dwiema zasłużonymi analizatorkami z ekipy Niezatapialnej Armady Kolonasa Waazona, Kurą z Biura i Sineirą. Zapraszam!
Jak długo już zajmujecie się analizą amatorskich utworów literackich? Co zainspirowało was do zaangażowania się w tę działalność?
Sineira: Około pięciu lat… chyba. Kura powinna lepiej pamiętać, to ona mnie w to wciągnęła.
Kura: Ja odkryłam świat analiz gdzieś tak około roku 2007 (na początku tylko czytając), a moja pierwsza samodzielna analiza powstała w listopadzie 2008, kiedy to trafiłam na opko o Harrym, który był synem Snape’a i nieco mną to wstrząsnęło (jeszcze byłam nieprzyzwyczajona do dziwnych zawirowań w życiorysie Harry’ego). A nasza pierwsza wspólna analiza z Sine… byłam przekonana, że to Milenka, ale po sprawdzeniu okazało się, że zaczęłyśmy sporo wcześniej, od opka z fandomu CSI Miami, a był to kwiecień 2009.
Sineira: Hej, dlaczego nie powiedziałaś, że zaczęło się od „Lochy Snejpa”? Wszyscy analizatorzy zawsze wskazują „Lochę” jako praźródło wszelkiego zła!
Kura: Bo nie zaczęło, przynajmniej nie u mnie :P. U mnie źródłem wszelkiego zła były Złe Kaśki.
Jak się poznałyście?
Kura: Przez Internet, a jakże by inaczej! O ile pamiętam, komentowałyśmy na jakimś blogu (albo u Złych Kasiek, albo na „Koszmarze polonisty” Hagath). Pisałam wtedy opko o Indianie Jonesie i poprosiłam Sine, żeby rzuciła na nie okiem jako recenzentka. I tak jakoś dalej poszło.
Co motywuje was do tej pracy? Czy macie poczucie misji?
Sineira: Motywacje miewam różne, czasami to chęć wyprostowania czegoś strasznie pokrzywionego, czasami potrzeba wyładowania irytacji, a czasem ochota na masochistyczne katowanie własnego mózgu, przy czym podstawowym celem jest uczenie bawiąc i bawienie ucząc (również SIĘ). A poczucie misji? O taaaak, nade wszystko pragnę wbić aŁtoreczkom do głów, że „ów” się odmienia! ;)
Kura: I nie chodzi o formę „owy” ;P.
Wiele osób odbiera wasze analizy jak ataki personalne. Jak reagujecie na ich skargi?
Sineira: Zawsze staramy się, by nasze uwagi dotyczyły tekstu i tylko tekstu. Skłamałabym twierdząc, że nigdy nie zdarzyło się nam napisać czegoś nieprzyjemnego pod adresem autora, ale wycieczki osobiste zdarzają się bardzo rzadko i tylko wtedy, kiedy trafiamy na coś wyjątkowo obrzydliwego lub oburzającego.
Większość skarg pochodzi od osób, które bardzo emocjonalnie podchodzą do swojego dzieła i nie potrafią (lub nie chcą) pojąć, że krytykowanie opowiadania nie jest równoznaczne z krytykowaniem osoby, która to opowiadanie napisała. Szkoda czasu na dyskusje z kimś, kto zaczyna od wyzwisk i gróźb, zresztą nasi Czytelnicy reagują zazwyczaj szybciej od nas i załatwiają takie sprawy stanowczo i skutecznie.
Kura: Uważam zresztą, że najgorszą rzeczą, jaką może zrobić analizator, jest wdanie się w jakieś personalne przepychanki, kłótnie i docinki. Powstaje wówczas wrażenie, że nie chodzi nam o żadne rzeczy merytoryczne, a raczej o osobistą urazę i chęć „zniszczenia” kogoś. A nie chodzi, serio.
W krytyce, również tej literackiej, bardzo łatwo się zapędzić. W jaki sposób wyznaczacie i pilnujecie nieprzekraczalnych granic?
Sineira: Kontrolujemy się nawzajem. W razie wątpliwości pytamy resztę zespołu o zdanie.
Kura: Tak, czasem trzeba sobie włączyć w głowie taki stoperek, który daje znać, jeśli zaczynamy się już po prostu czepiać. I zdanie innych osób, patrzących z zewnątrz, bardzo w tym pomaga.
Gdzie nauczyłyście się tajników języka polskiego? W szkole czy na własną rękę?
Sineira: A kto powiedział, że ten proces się już zakończył? Cały czas się uczymy!
Kura: Cały czas. Ja na przykład, przeglądając moje stare teksty, widzę, że interpunkcja w nich czasami leżała i kwiczała… (np. stawiałam przecinki w „jako że” i „mimo że”).
A poza tym nie wydaje mi się, żebym jakoś specjalnie uczyła się „tajników”. Po prostu, jak człowiek dużo czyta, to pewne rzeczy mu zostają.
Sineira: No i jest http://sjp.pwn.pl/, bardzo pożyteczny zakątek sieci.
Jakie błędy najczęściej spotykacie, a jakie najczęściej was drażnią?
Sineira: Wszelakie! Zdolności błędotwórcze aŁtoreczek i pisaków nie znają granic ni kordonów. To wygląda mniej więcej tak: Pżyjżałem sie ów kobietą i powiedziałam James’owi że są one pustmi Barbi bo nie majom letkiego makijarzu i majom rórki i bluski na naramkach.
Kura: Mnie najbardziej wkurza pisanie zaimków z dużej litery, zwłaszcza w pierwszej osobie (ach, to Moje opowiadanie!). To błąd spotykany nie tylko w opkach, ale i na forach – generalnie, wszędzie tam, gdzie ludzie wypowiadają się pisemnie. O, i wielokropki. Szału dostaję na widok sraczki wielokropków (które, jak sądzę, mają dawać tekstowi GUEMBIĘ).
Czy zdarza się wam wywoływać strach lub rezerwę w nowo poznanych osobach ze względu na wasze hobby?
Sineira: Nie, raczej zaciekawienie lub zdziwienie. Zresztą nie jest to coś, o czym opowiadam każdej nowo poznanej osobie, bo jestem za leniwa, żeby za każdym razem tłumaczyć, na czym polega analizowanie.
Kura: Generalnie większość osób, które znam w realnym życiu, niewiele ma wspólnego z blogowaniem, pisaniem, recenzowaniem itd., więc albo w ogóle o tym nie opowiadam, albo, jeśli już się zdarzy, osoby te przyjmują to z zaciekawieniem (np. pamiętam, jak na urodzinach Dzidki zrobiłyśmy furorę, opowiadając o Nazi Opku).
Ale część znajomości internetowych udało wam się przenieść do realnego świata. Często się spotykacie?
Kura: Zależy… Realny świat ma to do siebie, że są w nim całkiem realne odległości. ;)
A jak wasi bliscy podchodzą do waszego hobby? Wykazują się zrozumieniem i oferują wsparcie, czy raczej traktują to jak niezrozumiałą, acz niegroźną fanaberię?
Sineira: Nijak. Zostawiamy sobie z mężem miejsce na prywatne zainteresowania.
Kura: Mój mąż z kolei bardzo starannie udaje, że w ogóle nie ma pojęcia o jakimś tam blogowaniu swojej żony. Chyba jedyną osobą z rodziny, która się jakoś tym interesuje, jest brat.
Jak sądzicie, skąd bierze się tak wyraźna dysproporcja w reprezentacji kobiet i mężczyzn w opkosferze?
Kura: Trudno powiedzieć… Może z tego, że głównym tematem większości opek jest Wielka Miłość (nawet jeśli w tle mamy ratowanie świata przez superuzdolnioną Mary Sue). Panowie wydają się mniej chętni do wypowiadania się w tym temacie, oni wolą raczej historie o przepakowanych bohaterach. A może z kolei działa tu taki samonakręcający się mechanizm: ponieważ większość blogów prowadzą dziewczyny, jest to uważane za „babskie” i Prawdziwy Mężczyzna nie tknie tego nawet czubkiem palca?
Sineira: A czy ta dysproporcja nie jest przypadkiem pozorna? Mam wrażenie, że mężczyźni (czy chłopcy) raczej nie zakładają blogasków, wolą zamieszczać teksty na rozmaitych forach, zwłaszcza gierczanych. To dla nas kiepskie źródło żeru, bo historie o tym, że „udeżyłem go mieczę i umar i zdropił sword +10 do agility” są po prostu niestrawne, a ich autorzy są zazwyczaj jeszcze zbyt młodzi (przypominam, że nie znęcamy się nad dziećmi z podstawówki). Z kolei na forach miłośników fantastyki płeć męska jest reprezentowana bardzo licznie i można tam znaleźć opowieści dziwnej treści i rzadkiej urody.
Często trafiacie na szowinizm w internecie?
Kura: Nie zaglądam tam, gdzie wiem, że znajdę go w sporych ilościach (kwejk i okolice), bo po co mam się wkurzać? Właściwie, to trzymam się sprawdzonych, ulubionych blogów i forów, do podnoszenia ciśnienia używam kawy, a nie cudzej głupoty ;)
Sineira: Również staram się omijać nieciekawe miejsca w sieci. Przejawy ciasnoty umysłowej zbyt mocno mnie denerwują.
Czy zaproszenie do wzięcia udziału w panelu na konwencie było dla was zaskoczeniem? Jakie to było dla was przeżycie?
Sineira: Mnie tam nie było, mnie nie pytajcie!
Kura: Takim strasznym zaskoczeniem to nie, bo wiedziałam, że rok wcześniej na Pyrkonie też taki panel się odbył. Niemniej, to było miłe.
Czy oznacza to, że analizy wchodzą do mainstreamu fantastyki?
Kura: E, chyba jednak nie.
Sineira: Mam nadzieję, że nie!
Odczuliście napływ nowych czytelników po konwencie?
Kura: Hm, nie wiem, nie sprawdzałam, ale mam wrażenie, że na panel i tak przyszli głównie aktualni czytelnicy. Mam wrażenie, że nowych przybywa raczej po analizach książek.
Czy rozwijanie w sobie umiejętności krytycznego myślenia zepsuło wam przyjemność płynącą z niektórych lektur?
Sineira: Nie tyle zepsuło, ile zmieniło. Jest to teraz przyjemność bardzo perwersyjna. ;)
Mówiąc poważnie – trochę tak. Zdarza mi się z irytacją powarkiwać, gdy widzę jakąś straszną Mary Sue i mam ochotę kopnąć autora w zadek, gdy przyłapuję go na typowo opkowych zagraniach. Częściej też zauważam błędy, zarówno językowe, jak i rzeczowe.
Kura: Ja podobnie. Zjawisko Mary Sue zresztą uwierało mnie już wcześniej, ale nie wiedziałam, jak to nazwać i w ogóle wydawało mi się, że tak po prostu trzeba. Dzięki analizom dowiedziałam się, że jednak to błąd.
Czy wiele jest książek, które kiedyś wam się podobały, ale dziś zauważacie w nich niestrawne opkoizmy?
Sineira: Trochę by się pewnie znalazło. Niektóre z kategorii „och, ach, jakie cudowne!” przeszły do kategorii „guilty pleasures”, ale nie będę podawać tytułów. Jeszcze by się wydało, że nadal mam wszystkie tomy „Sagi o Ludziach Lodu”...
Kura: Ja niedawno pozbyłam się całego cyklu Orsona Scotta Carda o Alvinie Stwórcy, bo zaczęło mnie wkurzać, że autor po pierwsze, nie jest w stanie skończyć cyklu, po drugie, za bardzo kocha swojego bohatera, żeby go wreszcie raz porządnie skonfrontować z jedynym godnym (tzn. dysponującym tą samą mocą) przeciwnikiem. Czyta się to w sumie nieźle, ale tak od trzeciego tomu marysuiczność Alvina bije czytelnika po głowie z siłą młota pneumatycznego.
Ostatnio rozszerzyliście działalność i analizujecie również książki wydane na papierze przez poczytnych pisarzy. Dlaczego? Czy któryś z nich ustosunkował się jakoś do zgłaszanych przez was uwag?
Kura: Nie, nijak. Blogi analizatorskie – wbrew temu, co nam, tkwiącym w środowisku, się wydaje – to jest jednak nisza, mało widoczna z perspektywy „prawdziwego świata” autorów i wydawców. A dlaczego? No cóż, największą satysfakcję przy analizowaniu (przynajmniej mnie) dają opka pełne absurdów fabularnych i błędów rzeczowych, a nie literówek i ortografów. A to właśnie znajdujemy w książkach.
Sineira: Poza tym coraz trudniej o smakowite, w miarę oryginalne opko. Na widok kolejnej córki Lorda Voldemopa obdarzonej supermocami można już tylko ziewać, perypetie fanek 1D są nudne i wtórne do bólu. Trzeba czasem sięgnąć po świeże mięso.
Czy analizowanie książek boli was bardziej, jako że ktoś zapłacił za ukazanie się bubla drukiem?
Kura: A kto bogatemu zabroni… Mnie boli raczej to, że ludzie będą to czytać i myśleć, że tak trzeba, i jeśli sami będą pisać, to zaczną powielać złe wzorce (bo przecież poczytny autor wydający w wielotysięcznych nakładach i zbierający nagrody nie może być zły!).
Czy jesteście na bieżąco z ofertą rynku wydawniczego? Jakie książki lubicie czytać?
Sineira: Raczej na bieżąco z promocjami na ebooki… Nie mam już ani pieniędzy, ani miejsca na książki papierowe.
Najbardziej lubię szeroko rozumianą fantastykę i książki historyczne, ale czytam po prostu to, co mnie akurat zainteresuje. Ostatnio namiętnie pożerałam wszystko, co miało związek z antropologią sądową.
Omijam jedynie poezję i tzw. literaturę kobiecą.
Kura: Ja to najczęściej jestem na bieżąco z przecenionymi książkami leżącymi w koszyku w Carrefourze. ;) Lubię kryminały, fantastykę, książki historyczne, popularnonaukowe i poezję. Literatura kobieca – raczej nie, trudno trafić tam na coś świeżego i oryginalnego (ok, ten sam problem mam z fantasy). A jak już się coś świeżego trafi, to zaraz potem mamy wysyp miliona powieści napisanych na to samo kopyto (np. po Bridget Jones zapanował szał na samotne trzydziestolatki). Dobra, to też dotyczy innych gatunków, młodzieżowe antyutopie po sukcesie „Igrzysk śmierci” itd.
Kończy się rok, czy w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy trafiłyście na jakąś perełkę, którą warto polecić szerszej publiczności?
Sineira: O nienienie, na to się nie dam złapać, polecanie obcym ludziom książek jest zbyt ryzykowne.
Dlaczego?
Sineira: Przecież to kwestia indywidualnych upodobań. To tak jak z jedzeniem – możesz mi zachwalać cudowną woń i konsystencję świeżego ogórka, a ja i tak dostanę dreszczy na jego widok.
Czy zdarza wam się napisać list z uwagami do wydawnictwa, jeśli w waszym egzemplarzu trafia się rażący błąd?
Kura: Mnie się nie zdarzyło.
Sineira: Mnie się zdarzyło, nawet mi podziękowali. Ale to było dawno temu.
Macie jeszcze czas na czytanie dobrych opowiadań w internecie? Jeśli tak, czy mogłybyście któreś polecić?
Sineira: Czytam jedno, które jest rewelacyjnie zUe: http://paranormalna-natalia.blogspot.com/
Kura: Ja czytam „Długą drogę do domu” ML i fanfiki Haszyszymory do Wiedźmina. Wszystko dostępne na forum, po zalogowaniu (chociaż Hasz publikuje też na Mirriel, tam można czytać bez zalogowania).
Sineira: O tak, „Długa droga do domu” jest godna polecenia!
Czy analizy zmieniły wasze życie w jakiś nieprzewidziany sposób?
Sineira: Nie.
Kura: Zaczęłam słuchać Rammsteina :).
Czy same również piszecie opowiadania? Jeśli tak, gdzie można je znaleźć?
Kura: Trochę moich rzeczy wisi na forum w dziale „Opowiadania”, inne są na blogu http://notatki-na-marginesie.blogspot.com/
Sineira: Dwa moje opowiadania były opublikowane w miesięczniku Science Fiction (już nieistniejącym), kilkanaście innych wisiało na mojej stronie internetowej (też już nieistniejącej), ale to było lata temu. Znalazłam sobie inne rozrywki.
Myślicie o wydaniu czegoś drukiem, czy wolicie pozostawić swoją twórczość w strefie hobby?
Kura: Mam pewne rzeczy, których nie publikuję w necie, bo przeznaczam je właśnie do ewentualnego wydania na papierze. Ale na razie to pieśń przyszłości, do końca mam hohoho i jeszcze dalej.
Sineira: Kiedyś myślałam, potem mi przeszło. Przestałam pisać, bo zeżarł mnie perfekcjonizm i utonęłam w sprawdzaniu każdej pierdoły.
Kura: Mam to samo. I zazdroszczę czasami Autorkasi…
Co sądzicie o ocenialniach opowiadań?
Kura: Sądzę, że to ciężka robota, znacznie cięższa niż analiza. Oczywiście, jeśli mówimy o dobrych ocenialniach, które naprawdę starają się pomóc twórcy. Kiepskie ocenialnie służą natomiast głównie podbudowaniu ego – albo aŁtoreczek, jeśli oceny są głównie pozytywne, albo oceniających, jeśli zjeżdżają wszystko jak leci.
Czas na pytania od czytelników: Czy miewacie wyrzuty sumienia?
Sineira: Nie. Twórcy analizowanych przez nas utworów opublikowali je w sieci (lub wydali na papierze) z własnej woli. Publikacja oznacza zgodę na czytanie, komentowanie, recenzowanie i krytykowanie.
Kura: Czasami zarzuca się nam, że podcinamy skrzydła młodocianym Szekspirom itd. – no, raczej nie. Nie bierzemy się za rzeczy, które wykazują jakiś potencjał, ewentualnie w przypadku, gdy taki potencjał został zmarnowany przez np. koszmarny język, staramy się wskazać, co było dobre, a co złe.
Czy czujecie, że dzięki waszej działalności coś się w blogosferze zmieniło?
Kura: Blogosfera jest wielka jak morze (z pewną ilością zwierząt), a my zajmujemy się tylko jej niewielkim wycinkiem. Jednak są pewne pozytywne zjawiska, które widzę na przykład wśród osób związanych z forum: ludzie bardzo serio podchodzą do riserczu, do konstruowania fabuły, do tego, żeby ich opowiadania miały ręce i nogi, a nie były tylko zlepkiem luźnych pomysłów. Jeśli nawet konkretna zanalizowana aŁtoreczka niczego się z analizy nie nauczy, zrobią to inni.
Którą ze swoich analiz uważacie za najlepszą?
Sineira: Pod jakim względem?
Hmm… subiektywnym. :)
Sineira: To trudne pytanie, bo nawet patrząc subiektywnie, nie jestem w stanie wskazać najlepszej. Mogę wskazać kilka analiz, które najbardziej zapadły mi w pamięć (Milenko-Marlenki, opko piwniczne, Sakura, Gorag, Lamir) i parę wymagających największego wysiłku (opko biblijne, które wymagało sporo szperania i Achaja, która była koszmarnie nudna).
Kura: Jeśli „najlepsze” będziemy rozumieć jako „ulubione” – to opko piwniczne, McDusia, Achaja, opko o Lokim – prezesie, Superwikary… Ale nawet w nich, z perspektywy czasu, to i owo bym poprawiła.
Jak wyszukujecie tematy do analiz?
Kura: Ostatnio mam spore ułatwienie w postaci różnego rodzaju „katalogów opowiadań”, które zwykle są posegregowane tematycznie.
Sineira: Czasami opka same się pchają w ręce. Jakiś link gdzieś zaświeci, jakaś osóbka w komentarzu się popisze, Wujek Gugiel coś niespodziewanie wypluje.
Czy zdarza wam się śledzić konkurencję i porównywać się z innymi?
Kura: Na bieżąco czytam PLUS-a, nie dla „śledzenia konkurencji” i porównań, tylko dlatego, że to są świetne analizy. Owszem, czasami myślę, że coś tam skomentowałabym inaczej, no ale to oczywiste, różni ludzie mają różne poczucia humoru i skojarzenia.
Sineira: Czytanie dobrych analiz to przyjemność, nie mająca nic wspólnego ze współzawodnictwem. Nie walczymy o złote kalesony, po prostu robimy swoje. Analizowanie nie przynosi żadnych wymiernych profitów, więc nie ma o co konkurować.
Serdecznie dziękuję za rozmowę! Czego wam życzyć w Nowym Roku?
Sineira: Czasu, bo tego wiecznie brak. I aby się nam dzieci nie czepiały rakiet.
Kura: Czasu i chęci :).
Oby nigdy wam ich nie zabrakło!
Kiedy będzie można przeczytać kolejne opowiadanie o "rodzince" Kolonasa?
OdpowiedzUsuńUps, zostałam złapana na nieścisłości - nie wyrzekłam się pisania na dobre i pod przemożnym wpływem panny Bumburus zdarzyło mi się współtworzyć historyjkę o Kolonasie i jego wesołej gromadce na tropikalnej wyspie (dostępna na forum). Kolejne opowiadanie, którego akcja miała rozgrywać się w Polsce, zostało zaczęte, rozgrzebane i, niestety, porzucone. Nie wiem, czy i kiedy ujrzy ono światło dzienne, raczej marnie to widzę, bo do jego ukończenia potrzebowałabym czasu, weny i... śniegu. Dużo śniegu.
OdpowiedzUsuńŻyczę wam jednego, drugiego i trzeciego.
OdpowiedzUsuńCzy w nowym opowiadaniu Armada wystąpi w obecnym składzie?
Witam :) Czy w ramach partnerstwa mogę prosić o umieszczenie poniższego ogłoszenia?
OdpowiedzUsuńButton:
http://funkyimg.com/i/SpVu.png
Treść:
"Katalog Grafików [link: http://katalog-grafikow.blogspot.com/] zaprasza serdecznie wszystkich do wzięcia udziału w Konkursie Noworocznym [pogrubione + link: http://katalog-grafikow.blogspot.com//2015/01/noworoczny-konkurs.html]. O co chodzi? Jakie są zasady? Co oni znowu wymyślili? Sprawdźcie już teraz!
Szczęśliwego Nowego Roku,
załoga Katalogu Grafików"
Pewnie :)
UsuńPanna Bumburus, jak to dostojnie brzmi!
OdpowiedzUsuń@Anonimowy:z tego, co wiem, raczej nie. Chociaż mój udział w tym opowiadaniu jest, powiedzmy, symboliczny (a nawet śladowy).