sobota, 7 lutego 2015

Rady Kurta Vonneguta

Dziś chciałam wam zaprezentować rady udzielone przez Kurta Vonneguta, które, moim zdaniem, są bardzo zasadne i wartościowe. Tłumaczenie moje.


1. Znajdź temat, którym się przejmujesz

Znajdź temat, którym się przejmujesz i którym, twoim zdaniem, inni również powinni się przejąć. To właśnie ta szczera troska, a nie gry językowe, będą najbardziej magnetycznym, uwodzącym czytelnika elementem twojego stylu.

Nie zachęcam cię przy tym do napisania powieści, choć nie będzie mi też przykro, jeśli jakąś stworzysz, o ile naprawdę przejmowałeś się czymś podczas pisania. Petycja do burmistrza miasta opisująca dziurę w drodze przy twoim podjeździe albo list miłosny skierowany do sąsiadki również się sprawdzi.

2. Powstrzymaj się jednak przed bełkotem

Nie będę paplać na ten temat.

3. Dbaj o prostotę

Jeśli chodzi o korzystanie z języka, pamiętaj, że dwóch wielkich mistrzów, William Szekspir i James Joyce, pisali niemal dziecinne zdania, opisując poważne tematy. To be or not to be? pyta szekspirowski Hamlet. Najdłuższe słowo ma zaledwie trzy litery. Joyce, gdy był w formie, był w stanie złożyć zdanie tak zawiłe i lśniące jak naszyjnik Kleopatry, lecz moim ulubionym cytatem z jego opowiadania Eveline jest to: Była zmęczona. W tym punkcie opowiadania żadne inne słowa nie mogłyby równie mocno złamać serca czytelnika.

Prostota języka jest nie tylko godna szacunku, ale też być może wręcz uświęcona. Biblia otwiera się zdaniem, które spokojnie leży w możliwościach sprawnego czternastolatka: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię.

4. Miej odwagę ciąć

Być może ty również posiadasz zdolność tworzenia wzmiankowanych naszyjników Kleopatry. Twoja elokwencja powinna być jednak w służbie pomysłom twojej głowy. Możesz przyjąć następującą zasadę: jeśli zdanie, nieważne jak idealne, nie podkreśla twojego tematu w nowy czy pożyteczny sposób, wykreśl je.

5. Brzmij jak ty sam

Styl pisania, który jest dla ciebie najbardziej naturalny, powinien brzmieć jak echo mowy, której słuchałeś, będąc dzieckiem. Angielski był trzecim językiem Josepha Conrada, i wiele tego, co wydaje się pikantnym w jego doborze słów, było bez wątpienia powodowane faktem, że jego językiem ojczystym był polski. Szczęśliwym jest pisarz, który wyrósł w Irlandii, gdyż język, jakim się tam posługują, jest zabawny i muzykalny. Ja wychowywałem się w Indianapolis, gdzie mowa potoczna brzmiała jak piła taśmowa przecinająca cynkowane puszki, a stosowane słownictwo było tak pozbawione ozdobników jak klucz francuski.

Osobiście odkryłem, że ufam swojej pisaninie najbardziej – a inni zdają się podzielać to zaufanie – gdy brzmię jak osoba z Indianapolis, czyli dokładnie to, kim jestem. Jakie mam alternatywy? Ta, którą najbardziej stanowczo forsują nauczyciele, zapewne również została przekazana tobie: by pisać jak dobrze wychowany Anglik sprzed wieku lub dwóch.

6. Mów to, co chcesz powiedzieć

Bywałem poirytowany przez takich nauczycieli, ale już nie jestem. Teraz rozumiem, że wszystkie te antyczne eseje i opowiadania, do których miałem porównywać swoją pracę, były wspaniałe nie ze względu na ich datowanie czy zagraniczne pochodzenie, ale z powodu precyzyjnego wyrażania myśli autora. Moi nauczyciele chcieli, bym pisał precyzyjnie, nie ustając w wyborze najbardziej efektywnych słów, budując między nimi zależności jednoznacznie, ściśle, jak części maszyny. Oni nie chcieli mnie zmienić w Anglika. Mieli nadzieję, że stanę się zrozumiały – a przez to zrozumiany. Tak prysnęło moje marzenie korzystania ze słów niczym Picasso z farb czy muzycy jazzowi z dźwięków. Jeśli złamałbym zasady interpunkcji, pozmieniał znaczenia słów i powrzucał je na oślep, nie zostałbym zrozumiany. Tak więc ty również lepiej unikaj stylu Picassa czy jazzmanów, jeśli masz do powiedzenia coś wartego uwagi i chcesz zostać zrozumianym.

Czytelnicy chcą, by nasze stronice wyglądały tak, jak strony książek, które widzieli wcześniej. Dlaczego? Bo stoi przed nimi trudne zadanie, a my powinniśmy im je ułatwiać.

7. Współczuj czytelnikom

Czytelnicy muszą zidentyfikować tysiące małych znaczków na papierze i błyskawicznie nadać im sens. Muszą czytać, a jest to sztuka tak trudna, że większość ludzi nie jest w stanie jej opanować mimo studiowania jej przez podstawówkę i liceum – dwanaście długich lat.

Dyskusja ta musi więc w końcu zmusić do przyznania, że nasze opcje stylistyczne jako pisarza nie są liczne ani efektowne, jako że nasi czytelnicy z zasady będą tak niedoskonałymi artystami. Nasza publiczność wymaga, byśmy byli współczującymi i cierpliwymi nauczycielami, zawsze chętnymi coś uprościć i wyjaśnić, podczas gdy my wolelibyśmy szybować ponad tłumem, śpiewając niczym słowiki.

To kiepska wiadomość. Dobra jest taka, że Amerykanie mają unikalną konstytucję, która pozwala nam pisać, co tylko nam się zamarzy, bez strachu przed karą. Tak więc najbardziej znaczący aspekt naszego stylu, czyli dobór tematu, pozostaje niczym nieograniczony.

8. Szczegółowe porady

Tym, którzy chcą dyskutować o stylu literackim w bardziej zawężonym, technicznym sensie, polecam The Elements of Style autorstwa Strunka Juniora i E.B. White’a. E.B. White jest najbardziej zachwycającym specjalistą od stylu, jakiego wyprodukował nasz kraj.

Powinniście też uświadomić sobie, że nikogo nie obeszłoby, jak dobrze czy fatalnie wyraża się pan White, gdyby nie miał do powiedzenia inspirujących rzeczy.

piątek, 6 lutego 2015

Konkurs Katalogu Grafików


A co by było, gdyby tak stworzyć quiz? A co, gdyby nagrodą dla osoby, która zdobędzie najwięcej punktów była paczuszka-niespodzianka od jakiegoś popularnego grafika? To wszystko jest możliwe! Wpadnij na Katalog Grafików, by wziąć udział w naszej zabawie i zgarnij prezent, który czeka na zwycięzcę!

Pozdrawiamy,
załoga Katalogu Grafików

wtorek, 3 lutego 2015

Rady Neila Gaimana

Uwaga. Post zawiera moje prywatne opinie, których w żadnym wypadku nie można traktować jako prawdy objawionej.

W sieci można znaleźć rady dla początkujących pisarzy, których udzielił Neil Gaiman (wersja angielska, wersja polska). Chociaż szanuję go jako autora, nie mogę się zgodzić z tą listą, więc rozłożę ją na czynniki pierwsze, bo to internet, więc mogę.


1. Pisz.

Truizm.

2. Układaj słowo za słowem. Znajdź takie, które pasują i po prostu je zapisz.

Znowu truizm. Chyba że to jakaś bardzo głęboka prawda, której mój przyziemny umysł nie ogarnia.

3. Skończ to, co piszesz. Krok po kroku, rozdział po rozdziale.

A co z autorami, którzy najpierw piszą zakończenie, a następnie zajmują się rozdziałami w losowej kolejności, w zależności od tego, na co mają nastrój? Nie sądzę, żeby autorytatywne narzucanie sztywnych zasad pomogło początkującym pisarzom, bo każdy ma swoją dynamikę, swój charakter, swoją metodę. Nie ma jednej złotej metody, która pasowałaby wszystkim.

4. Po skończeniu, pozwól tekstowi odleżeć chwilę. Przeczytaj go ponownie, udając, że to pierwszy raz. Pokaż go znajomym, których opinię szanujesz, i którzy lubią dzieła podobne do tego, które wyszło spod Twojej ręki.

I tak, i nie. Jak ktoś nie lubi danego gatunku czy jest obojętny, to nawet może być bardziej obiektywny. Poza tym mało kto potrafi udawać, że to pierwszy raz – albo faktycznie zapomniałeś i to jest wtedy wykonalne, albo nie i udawać to sobie możesz, ale nic ci z tego nie przyjdzie. Dlatego lepiej jest odłożyć tekst na dłużej niż chwilę.

5. Pamiętaj: kiedy ludzie mówią Ci, że coś jest nie tak, albo że coś w tekście im zgrzyta – prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią Ci dokładnie co jest źle i jak to poprawić – prawie zawsze są w błędzie.

Cóż, tym punktem Gaiman neguje sens działalności ocenialni. Nie wiem, co jest złego w wytykaniu ewidentnych błędów i wskazywaniu rozwiązań pozwalających na wybrnięcie z literackich kłopotów i kłopocików. Poza, być może, urażeniem miłości własnej autora.

6. Popraw, co potrafisz. Pamiętaj, że prędzej czy później wypuścisz swój tekst w świat i zaczniesz pracę nad nowym. Nie będzie czasu na doprowadzenie któregoś z nich do perfekcji. Gonienie za ideałem jest jak ściganie horyzontu. Pędź przed siebie.

To jest dobra rada, ale wyłącznie dla perfekcjonistów, którzy nigdy nie będą zadowoleni ze swojego dzieła, którzy nie wiedzą, kiedy można odpuścić dopieszczanie dzieła, którzy spędzą lata nad kształtowaniem jednego zdania tak, by miało idealne brzmienie. Niemniej, perfekcjoniści nie stanowią większości społeczeństwa, a co za tym idzie, nie stanowią też większości pisarzy.

7. Śmiej się z własnych dowcipów.

Umm… Czy są ludzie, którzy nie śmieją się z WŁASNYCH dowcipów? Jeśli tak, czemu w ogóle uważają je za, wiecie, dowcipy? To niepokojące.

8. Podstawowa zasada pisania brzmi: jeśli robisz to pewną ręką i z przekonaniem, wszystko ujdzie Ci na sucho. (To może być podstawowa zasada życia, nie tylko pisania – ale z pewnością jest to prawda w stosunku do pisania.) Opowiedz więc swoją historię tak, jak powinna być opowiedziana. Pisz szczerze i przekaż wszystko najlepiej, jak umiesz. Nie jestem pewien, czy są jeszcze inne zasady. Z pewnością nie są ważniejsze od tej.

Nie. Efektem takiego podejścia są gnioty serwowane nam przez niesławnych w sieci autorów, którzy są tak przekonani o cudowności swego tworu, że publikują go bez poddawania go krytyce (albo odrzucając wszelką krytykę jako niekonstruktywny hejt). W efekcie, gdy dzieło trafia do szerszej publiczności, a na autora wylewane są wiadra pomyj, przeżywa on szok poznawczy i najczęściej, niestety, woli pogrążyć się we własnym idealnym świecie marzeń, niż wyciągnąć z krytyki sensowne wnioski i napisać następne dzieło lepiej. Często zresztą czytelnik, który dostaje do ręki efekt wielomiesięcznej akcji wizerunkowej, jest o wiele bardziej zawiedziony i skłonny do narzekań, ponieważ obiecywano mu cuda na kiju, a dostał chłam. Nikt nie lubi być okłamywany.


Podsumowując, myślę, że Gaiman napisał osiem porad dla samego siebie. Porad skrojonych na miarę tego jednego, konkretnego osobnika, który ma szczęście posiadać talent literacki, warsztat i masę sprzedanych tytułów. Niestety, przeciętny początkujący autor niewiele z nich wyciągnie dla siebie.
Obsługiwane przez usługę Blogger.