czwartek, 5 marca 2015

Krytyka a nauka

Widzieliście te sceny wiele razy. Poprawiacie komuś przecinek, a reakcja jest taka, jakbyście spalili mu dom i zamordowali rodziców. Dlaczego niektórzy ludzie tak źle reagują na krytykę, nawet jeśli jest uzasadniona?

Być może osoba, z którą wdaliście się w dyskusję, ma fobię społeczną. Jak odkryła doktor Karin Blair z National Institute of Mental Health, osoby dotknięte tego rodzajem fobii silniej reagowały na krytykę, a ich mózgi poddane rezonansowi magnetycznemu doświadczyły zwiększonego przepływu krwi przez korę przedczołową i ciało migdałowate – obszary te powiązane są między innymi z odczuwaniem strachu, postrzeganiem samego siebie, emocjami i reakcją na stres.

Leonard Maltin, amerykański krytyk filmowy i historyk przyznaje, że jest w stanie zacytować z pamięci wszystkie uwagi krytyczne, które padły pod jego adresem podczas trwającej ponad czterdzieści lat kariery naukowej. Co ciekawe, nie umiałby przywołać nawet części pochwał. Psycholog Rick Hanson uważa, że jest tak, ponieważ złe wieści mają o wiele większy wpływ na nasze mózgi i przez to silniej zapadają w pamięć. Jest to jego zdaniem powodowane tym, że od prehistorycznych czasów uczyliśmy się na błędach, kiedy to zapamiętywanie złych doświadczeń było bardzo ważne dla przetrwania.

Zdaniem doktora Martina Paulusa z Uniwersytetu Kalifornijskiego, nasz mózg odbiera słowa krytyki jako groźbę. Co więcej, gdy skupia się na jej przetwarzaniu, porzuca wszystkie inne zbędne funkcje.

Czy powinniśmy zatem porzucić krytykę jako narzędzie, które do niczego się nie nadaje? Cóż, Charles S. Jacobs, specjalista od motywowania pracowników w korporacjach uważa, że pochwały nie przekładają się na wzmożoną wydajność i motywację pracowników. Jego zdaniem dopamina, związek chemiczny odpowiedzialny za dobre samopoczucie, jest wydzielana podczas samej pracy, a nie gdy jesteśmy za nią nagradzani. Niektórzy uważają wręcz, że pochwały mogą obniżać zapał do pracy, bo po co się wysilać, skoro wszystko idzie jak z płatka?

Z drugiej strony, Józef Kozielewski, uznany polski psycholog, uważa, że warunkowanie pozytywne przynosi o wiele trwalsze skutki niż warunkowanie negatywne – a pogląd ten popiera wielu treserów zwierząt. W swojej książce pt. „Koncepcje psychologiczne człowieka” pisze on, że „Skuteczność sterowania negatywnego zależy zatem od tego, czy nauczyciel, urzędnik i socjotechnik umieją wskazać człowiekowi nowe alternatywy działania, alternatywy, które zawierają źródła wzmocnień pozytywnych”.

Jak wobec tego najlepiej przekazywać uwagi odnośnie pracy innych osób? Doktor Martin Losada opracował system, w którym jedna negatywna informacja powinna zostać złagodzona co najmniej trzema pozytywnymi. Część osób jest już jednak świadoma, że taktyka ta to sztuczny zabieg mający złagodzić cios, nie są więc w stanie traktować jej poważnie. Odrzucą pozytywne komentarze jako watę nie mającą pokrycia w prawdzie i skupią się na negatywnie nacechowanej treści.

Satoris Culbertson, profesor z Uniwersytetu w Kansas, zakładała, że wiele zależy od tego, o jakim typie osobowości rozmawiamy i co motywuje ludzi do podejmowania wysiłku. Przyjęła więc ze zdumieniem badania, z których wynikało, że wszyscy reagują na krytykę równie kiepsko – nawet osoby, które deklarowały chęć nauki jako najważniejszy czynnik zachęcający do pracy.

Osobiście uważam, że aby krytyka była pomocna, trzeba zadbać o kilka kwestii:
– Upewnij się, że odnosimy się do mierzalnego błędu, a nie własnych przekonań czy uprzedzeń. Krytyka nie może być powodowana chęcią podbudowania własnego ego, chęcią dokopania komuś, wyładowania frustracji.
– Upewnij się, że złośliwostki zostały zredukowane do minimum. Nawet jeśli twoja uwaga ma sens, jest spora szansa, że adresat nie przyjmie jej do siebie, jeśli podasz ją w kontrowersyjny, obraźliwy lub niezrozumiały sposób. Jeśli napiszesz „jesteś głupia, bo nie postawiłaś przecinka przed imiesłowem”, nie powinieneś się spodziewać, że autor grzecznie przeprosi za swoje błędy. Skupi się na pierwszej części zdania i nigdy nie dotrze – na świadomym poziomie – do drugiej. I nie dowodzi to, że jest głupi – po prostu tak działają nasze mózgi.
– Oprócz zwrócenia uwagi na problem, zaproponuj sposoby rozwiązania go.
– Nie baw się w psychologa. Chyba że faktycznie masz dyplom. Jeśli tak, upewnij się, że twoja specjalizacja ma jakieś zastosowanie w tym konkretnym przypadku.
– Nie krytykuj pod wpływem emocji. Jeśli jesteś zły, poirytowany, nieszczęśliwy – poczekaj z napisaniem tego komentarza, aż ci przejdzie.
– Pamiętaj o domniemaniu niewinności. Jeśli czegoś nie wiesz lub nie jesteś w stu procentach pewien, odpuść. Lepsze to niż potencjalne polowanie na czarownice.
– Nigdy, przenigdy, nie krytykuj czegoś, na co dana osoba nie ma wpływu – pochodzenia, koloru skóry, orientacji, zmian wywołanych chorobą itp.

Źródła:

8 komentarzy:

  1. "Pamiętaj o domniemaniu niewinności" - jeśli mam pamiętać o domniemaniu niewinności, to pamiętam także o domniemaniu prawniczym i wnioskowaniu. Wszystkie trzy opcje są legalne, a tak często wykluczające się. :P Ogólnie artykuł bardzo ciekawy i pouczający. Daje do myślenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post!
    Fakt, krytykę wielu autorów po prostu przyjmować nie potrafi, a niektórzy też nie umieją jej w normalny sposób przekazać niż za pomocą hejtów. Ale no, nie mylmy tych dwóch spraw.
    Hm, poleciłam post na grupie.
    Warty przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie kiedyś olśniło, że praktycznie zawsze krytykę można ująć w formie rady albo zalecenia.
    To zdanie jest zbyt rozwlekłe - lepiej skróć to zdanie.
    Kolorystyka tego obrazu jest za bardzo monotonna - popracuj nad zróżnicowaniem barw.
    Strasznie pierdolisz, Astmo - Astmo, pomyśl, zanim coś powiesz. :D
    I to już taki mój osobisty cel: nigdy, NIGDY nie krytykować, zwłaszcza początkującego. To w większości przypadków zniechęca. Poza tym, konstruktywna krytyka, owszem, rozwija, ale niemal zawsze boli, a ja zdecydowanie nie lubię boleć innych ludzi. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam pojęcia, że prowadzi się tak intensywne badania nad krytykowaniem. To znaczy: słyszałam o badaniach nad wpływem krytyki/pochwały na pracownika (bo to ma bardzo praktyczne zastosowanie), ale jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby przenieść to w wymiar krytyki powiedzmy-że-literackiej, toteż bardzo mi się ten tekst spodobał ;)
    Jak dla mnie główny problem z krytykowaniem polega na tym, że chyba każdy przyjmuje ją trochę inaczej. Są ludzie, których krytyka załamie, tacy, w których pobudzi agresję, tacy, którzy poużalają się nad sobą / podenerwują w samotności, a potem wezmą się w garść, i tacy, którzy od razu ją przyswoją (chociaż nie do końca w nich wierzę) - i nigdy nie wiadomo, na kogo trafimy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny tekst!
    Naprawdę daje do myślenia :) chociaż zdawałam sobie sprawę z takich badań, to nigdy nie wpadło mi do głowy, by połączyć to z tematem o poprawności językowej :)

    Ta metoda "Anonimowego" skojarzyła mi się z psem Pawłowa. W sumie niegłupie takie tresowanie ludzi, by odpowiednio reagowali na krytykę dotyczącą pisanych przez nich wypocin, czyli poprawiali swoje błędy. Najpierw dajesz do zrozumienia, że pojawił się błąd i od razu wzmacniasz go jakąś dobrą radą (taki behawioryzm xD). Potem już tylko wytykasz błędy i są one poprawiane automatycznie, aż w końcu może jakimś cudem ludzie nauczą się stawiać przecinki :))

    Bardzo spodobała mi się wstawka z unikaniem komentarzy odnoszących się do własnych przekonań. To ostatnio częsta bolączka nie tylko poprawiających, ale i odpowiadających na krytykę: on mi o postawionym źle przecinku, to ja mu o tym, że ma chujowy szyk zdania :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż chciałbym coś skrytykować, żeby tak ładnie się dopasować do tematu, ale tekst jest po prostu fantastyczny. Trafiłem przypadkiem, zaciekawiłaś mnie tytułem... no i jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawe podejście do tematu, nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem. Fobia społeczna i odbieranie krytyki jako groźby nasunęły mi taką refleksję - sporo blogerów, piszących jakieś swoje opowiadania czy wiersze, to ludzie bardzo wrażliwi, przeżywający wszystko mocniej, a w realnym życiu zazwyczaj nieśmiali. Nawet jeśli nie mają fobii społecznej, to i tak mechanizm może być podobny. Ciekawe, ale i lekko niepokojące jeśli przyjmiemy, że za każdą przesadzoną reakcją może tkwić jakiś problem.
    Z drugiej strony, ze mną chyba też jest coś nie tak, skoro i pochwały i krytyka nie robią na mnie wrażenia. Jakieś braki emocjonalne? ;)
    Dobra dość moich przemyśleń, chwalę Cię dalej.
    Podobało mi się zestawienie obok siebie dwóch całkiem odmiennych teorii. I która z nich ma racje? Krytykować czy motywować, oto jest pytanie. Zostawiłaś mnie z tematem do rozmyślań.
    No i plus za końcowe wnioski. Bardzo podoba mi się, to jak zwięźle i sympatycznie to ujęłaś.
    Mam nadzieję, że nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli artykuł sobie skopiuję i zatrzymam, a link puszczę w obieg paru osobom.
    Więcej takich tekstów!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesc! :)

      Odnosnie tych wrazliwych bloggerow, uwazam, ze robia sobie wielka krzywde wplatajac w narracje swoje wlasne zycie - dajac bohaterce wlasne imie, ale zmieniajac dekoracje: opisujac taki charakter, stroje, finanse, o jakich autorka marzy dla siebie. W takim przypadku krytyke, nawet wywazona i merytoryczna, autorka odbierze bardzo osobiscie, bo przeciez dotyka ona czesci jej wlasnej osobowosci. Ale ludzie zbyt rzadko - w moim odczuciu - zastanawiaja sie nad mechanizmami swojego postepowania.

      "Z drugiej strony, ze mną chyba też jest coś nie tak, skoro i pochwały i krytyka nie robią na mnie wrażenia. Jakieś braki emocjonalne? ;)" - Czas na psychoanalize w wykonaniu obcych ludzi z internetu bez kwalifikacji, tak? :D Powiedzialabym, ze jesli nie czynia na tobie wrazenia oznacza to, ze twoj osrodek poczucia wlasnej wartosci nie lezy w innych ludziach, a gdzies indziej. Moze wewnatrz ciebie - wtedy bedziesz uwazac, ze sam najlepiej ocenisz swoja prace. Moze w ludziach bliskich - bedziesz sadzic, ze tylko ci, ktorzy znaja cie dobrze, sa w stanie dac ci opinie, ktorymi warto sie przejmowac. Moze u idoli - jesli sadzisz, ze tylko osoby, na ktorych sie wzorujesz, beda w stanie podzielic sie z toba wartosciowymi uwagami. A moze jeszcze gdzies indziej.

      Ktora z teorii ma racje? Coz, napisalam do okropnej ilosci polskich naukowcow, zadajac im to pytanie, niestety okazalo sie, ze zaden z nich nie zajmuje sie ta tematyka. I ze ten obszar badan nie jest poznany na tyle, by dac jakakolwiek jednoznaczna odpowiedz.

      Kopiuj i puszczaj w obieg ile dusza zapragnie, lubie gosci :)

      Usuń
    2. Hallo again!

      Taka sytuacja już moim zdaniem podchodzi pod paranoję, bo jednak jeśli ktoś się do tego stopnia utożsamia z własnym tworem, to traci poczucie rzeczywistości. A to już jest bardzo niezdrowe, czy wręcz groźne (dla psychiki na przykład). Racja. Dodałbym jeszcze, że ludziom brakuje dystansu, nie tylko w odniesieniu do krytyki czy swojej twórczości, ale w ogóle w życiu.

      To nie wiesz, że psychoanaliza w wykonaniu obcych ludzi z internetu i bez kwalifikacji jest najlepsza i najbardziej prawdziwa? Tylu się można rzeczy o sobie dowiedzieć... ;)
      A tak w ogóle to hipoteza ciekawa, coś w tym jest.

      Zapewne i tak wszystko sprowadza się do liczby 42.

      Dziękuję, poszło już w świat,

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.